Wielka polityka i małe dramaty, poszukiwania zaginionych garnków oraz dylematy godne francuskich egzystencjalistów… Nic nowego pod słońcem, ale bez dłużyzn i fabularnej zamuły. Jak to zwykle w
Cóż za wspaniały tytuł! "Avowed" – czyli "zadeklarowany", "transparentny", ale też "powszechnie uznany", "wzięty za pewnik" – to jednocześnie obietnica i samospełniające się proroctwo. Trudno o lepszą metaforę produkcji, w której najważniejsze są bezpieczeństwo konwencji oraz komfort gracza. Taki rytuał jest ważny. Nie bez powodu najbardziej lubimy te piosenki, które już znamy.
Xbox Game Studios
Obsidian Entertainment
Na wypadek, gdyby ktoś chciał uczynić z tego zarzut, spieszę z wyjaśnieniami. Nie ma nic złego w tym, że "Avowed" jest kompetentnie zrealizowaną grą action rpg; upichconym z wysokiej jakości składników daniem na każde podniebienie. Magicy z Obsidian Entertainment mają na koncie takie hiciory, jak "Fallout: New Vegas", "Star Wars: Knights of The Old Republic 2" czy "Outer Worlds", toteż, mówiąc zwięźle, wiedzą, co robią. Na ich miejscu unikałbym jednak szumnych deklaracji i nie reklamowałbym nowej produkcji jako "odtrutki na gatunek soulslike’ów".
Primo – taka odtrutka już istnieje, a jej kolejną partię rzucono właśnie na rynek. To kieszonkowe strzykawki z adrenaliną w rodzaju nowego "Ninja Garden". Secundo – trudno o rewolucję w trakcie podróży po własnych śladach. Osadzone w otwartych światach produkcje z dynamiczną walką, kieszeniami bez dna, mapą chorą na ospę wietrzną oraz scenariuszem pęczniejącym niczym gąbka to nasz chleb powszedni.
Xbox Game Studios
Obsidian Entertainment
Formalnie, "Avowed" jest częścią uniwersum "Pillars of Eternity" – cyklu izometrycznych gier rpg, w które możemy grać 200 godzin i zrozumieć tyle, że są o filarach wieczności. W praktyce to produkcja stojąca na własnych nogach – zazwyczaj fabularnie i stylistycznie, a momentami pod względem nastroju. Osadzona w znajomym świecie Eora opowiada historię boskiego posłańca, tajemniczej plagi oraz odysei ku oświeceniu. To precyzyjnie napisany tekst, pełen umiarkowanie zaskakujących zwrotów akcji, ciągłych piwotów między kameralnym dramatem a rozbuchanym eposem fantasy oraz bohaterów taszczących na plecach worek bolesnych doświadczeń. Wyróżniają go dyskretny humor oraz literacka finezja. Dla przykładu cynizm i nihilizm są tu przedstawione jako warte rozważenia style życia, a nie arbitralne opcje dialogowe.
Wielka polityka i małe dramaty, poszukiwania zaginionych garnków oraz dylematy godne francuskich egzystencjalistów… Nic nowego pod słońcem, ale bez dłużyzn i fabularnej zamuły. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, mięskiem bywają zadania poboczne. Niektóre to wiedźmińskie "patelnie", inne – historyjki z cyklu "przynieś, podaj, pozamiataj", a są i takie, które zmuszą nas do myślenia o cnotach dobrego człowieka. Wszystkie poszerzają jednak naszą wiedzę o bogatym, tętniącym życiem świecie. Gra jest najfajniejsza wtedy, gdy spuszcza nas ze smyczy i pozwala we własnym tempie odkrywać jego sekrety. Konstrukcyjnie, całość przypomina zarówno "Outer Worlds", jak i "Fallouta". Z tej pierwszej gry pożycza nastrój beztroskiej przygody. Z tej drugiej – nacisk na eksplorację.
Xbox Game Studios
Obsidian Entertainment
Ścieżka do prawdy i złotych kalesonów wiedzie przez gigantyczny kontynent podzielony na mniejsze regiony. Na północy górzyste pasma, od południa wielka woda, pomiędzy nimi kotliny i pustynie, wioski i zamczyska, ludzkie osady i legowiska potworów. Bawimy się w niewielkich, półotwartych "piaskownicach", a dopiero zamykając kolejny rozdział głównego wątku, ruszamy dalej z życiem. W obrębie tych mikroświatów wypełniamy zadania poboczne, zbieramy ziółka na obiad, tłuczemy pałką lokalne monstra, zwiedzamy twierdze, świątynie i jaskinie. Mapa jest intuicyjna, takoż interfejs, a śmiganie w tę i nazad sprawia sporo frajdy. Duża w tym zasługa dynamicznej nawigacji – odległości są niewielkie, prędkość biegu satysfakcjonująca, parkour to chleb powszedni, a szybka podróż to niezbywalne prawo człowieka. Pomaga również fakt, że pod względem technicznym grze nie można wiele zarzucić. Bez względu na to, czy zdecydujemy się na zabawę w trybie Wydajności (60 klatek na sekundę przy rozdzielczości 1080p), Jakości (4K i 30 klatek), czy postawimy na złoty środek (40 klatek i 1440p – tylko dla 120-hercowych ekranów), wykreowana z dbałością o detale, renesansowo-średniowieczna architektura oraz przepięknie odzwierciedlona, bujna przyroda pozostaną ucztą dla oczu.
Naszemu herosowi lub herosce przypisujemy określoną przeszłość, która umownie przekłada się na rodzaj specjalizacji. "Klasy", podobnie jak statystyki wpływające na naszą siłę, zwinność i magiczny potencjał, są jedynie punktem wyjścia. W toku akcji będziemy bowiem tworzyć własne kombinacje. Pirat-złota rączka z dwiema giwerami? Cham bez szkoły wymachujący toporem? Czarodziejski Pudzian z ciężką tarczą w jednej łapie i księgą zaklęć w drugiej? Do wyboru, do koloru. Oręż, ciuszki oraz akcesoria występują w kilku klasach, tradycyjnie też możemy je rozkładać na części lub sprzedawać. Z kolei za uciułane w pocie czoła punkty doświadczenia kupimy nowe aktywne i pasywne umiejętności – jak nietrudno się domyślić, tu również nie będziemy ograniczeni do jednej przegródki. Mówiąc krótko, system jest elastyczny i przemyślany, nawet pomimo faktu, że balans rozgrywki woła o pomstę do nieba. Dla przykładu umiejętności skrytobójczych jest jak na lekarstwo, podczas gdy czarów starczy dla całego sierocińca.
Xbox Game Studios
Obsidian Entertainment
Gdy przychodzi do walki, "Avowed", w o wiele większym stopniu niż przypuszczałem, angażuje refleks i myślenie przestrzenne. Przeciwnicy nie urodzili się wczoraj – są agresywni, potrafią flankować, a na wesele nie przychodzą bez pary. Gra nie uruchamia alarmu, gdy wkraczamy w paszczę lwa, wrogów zaś o zróżnicowanym poziomie mocy oraz ambicji rozsiano po całej mapie. Bywa więc i tak, że po jednorazowym gwarantowanym powrocie do życia dostajemy kolejną plombę i udajemy się na wieczny spoczynek.
Najczęściej jednak, wraz ze swoją chwacką drużyną, kopiemy tyłki i spisujemy nazwiska. Sieczemy, blokujemy, parujemy, czarujemy i walimy ze śrutówki prosto między oczy. Ogłuszonych przeciwników można potraktować atakiem specjalnym, a kompanów zaopatrzyć w niezbędne do przetrwania umiejętności. Sterowanie jest responsywne co do zasady i siermiężne w ramach wyjątków potwierdzających regułę. Z kolei możliwość swobodnego przełączania się pomiędzy alternatywnymi garniturami sprzętu wpływa zbawiennie na tempo pojedynków. Mówiąc krótko: jest to przyjemna, niepozbawiona taktyczno-zbójeckiego zabarwienia aktywność.
Istnieją gry, które zamieniają ludzi w samobieżne bankomaty, a świat zbliżają do zagłady. Są też takie, dzięki którym medium powoli wspina się po kulturowej drabinie bytów. "Avowed" nie jest ani jedną, ani drugą. Ostentacyjnie bezpieczna w założeniach i precyzyjna w realizacji sprawia mnóstwo przyjemności i ulatuje z głowy kilka minut po napisach końcowych. Jako fan tej szlachetnej gatunkowej tradycji nie śmiałbym prosić o więcej.
Michał Walkiewicz - krytyk filmowy, dziennikarz, absolwent filmoznawstwa UAM w Poznaniu. Laureat dwóch nagród PISF (2015, 2017) oraz zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008). Stały... przejdź do profilu